Powrót     Strona Główna Rodziny 
			Polskiej
Ad

 

W połowie maja Życie Warszawy poinformowało, że związany z Radiem Maryja eurodeputowany Witold Tomczak, wbrew woli władz Parlamentu Europejskiego, zorganizował w Strasburgu katolicką kaplicę. Według gazety, która powołała się przy tym na wypowiedź przewodniczacego frakcji Zielonych Helmuta Weixlera oraz na komentarz biura prasowego PE, czyn ten wywołał protesty w Parlamencie Europejskim.

            Poseł Tomczak wielokrotnie już stawał się negatywnym bohaterem doniesień politpoprawnych mediów. Przypomnę choćby obronę godności Ojca Św., opisywanej jako zniszczenie instalacji przedstawiającej Jana Pawła II przywalonego kamieniem w Zachęcie, czy publiczne demonstrowanie swojego katolickiego światopoglądu podczas obrad PE. Postanowiłem zatem zapytać europosła o to, gdzie według niego są granice wolności wyznania i jak daleko można posunąć się w głoszeniu swoich przekonań. A może jest właśnie odwrotnie; może to ludzie głęboko wierzący są coraz częściej marginalizowani w rzekomo chrześcijańskiej Europie?

 

 

 

 

BARDZIEJ SŁUCHAĆ BOGA NIŻ LUDZI

 

rozmowa z posłem Rzeczypospolitej Polskiej do Parlamentu Europejskiego Witoldem Tomczakiem

 

Andrzej Orkowski: Panie Pośle, w obydwu siedzibach Parlamentu Europejskiego – w Brukseli i Strasburgu – znajduje się tzw. pokój medytacyjny. Co to takiego i do czego służy?

 

Witold Tomczak: Człowiek jest z natury istotą religijną. Przeżywa potrzeby, które wykraczają poza to, co dać mu może doczesna egzystencja. Będąc wolnym, może oczywiście tę potrzebę rozwinąć albo stępić. Rozumne otwarcie człowieka na rzeczywistość duchową wymaga wewnętrznego wyciszenia, skupienia. Wiedzą to wszyscy ludzie religijni, bez względu na wyznanie. I starają się tak organizować czas i przestrzeń swego życia, aby takie skupienie było możliwe. Można i oczywiście należy czynić to najpierw we własnej izdebce (to słowa Chrystusa). Jak bardzo jest to jednak problem powszechny i to nie tylko prywatny, świadczy decyzja Parlamentu Europejskiego, by w miejscu intensywnej pracy przedstawicieli narodów Europy zorganizować osobną przestrzeń, umożliwiającą takie skupienie.

 

A.O.: Od dawna sygnalizował Pan Parlamentowi Europejskiemu konieczność otwarcia kaplicy katolickiej. Dlaczego uważa Pan, że katolik nie powinien modlić się w istniejących do tej pory kaplicach ekumenicznych?

 

W.T.: Nie użyłbym sformułowania, że katolik nie powinien modlić się w kaplicach ekumenicznych. Katolik powinien modlić się wszędzie tam, gdzie jest i przez wszystkie swoje czyny. Natomiast katolik ma prawo do modlitwy i do liturgii w swojej katolickiej kaplicy. Przypuszczam, że nieswojo czułby się na przykład wyznawca judaizmu, którego ktoś przymuszałby do modlitwy w katolickim kościele, albo muzułmanin, od którego ktoś oczekiwałby, że będzie się modlił w protestanckim zborze. I przypuszczam, że bardzo by się obruszyli, gdyby ktoś utrudniał im modlitwę w synagodze czy meczecie.

            Tu, wokół tzw. pokoju medytacyjnego, ujawnia się jeszcze jeden głębszy problem. I ciekawy paradoks. Twórcy pozawyznaniowego pokoju medytacyjnego przyjmują do wiadomości religijną naturę człowieka i wynikające z niej otwarcie na rzeczywistość duchową. Nie są jednak wewnętrznie gotowi - pomimo deklarowanej tolerancji - tolerować faktu, że konkretni ludzie otwierają się na konkretną rzeczywistość duchową. Poprzez nadanie pokojowi medytacyjnemu pozawyznaniowego charakteru, gotowi są na przykład tolerować religijność katolików pod warunkiem, że katolicy publicznie nie ujawnią katolickiego charakteru swej religijności. Tymczasem my otrzymaliśmy i przyjęliśmy wezwanie głoszenia Ewangelii. Całym życiem i całemu światu. I pamiętamy, że bardziej należy słuchać Boga, niż ludzi.

            Praktycznym rozwiązaniem w warunkach pracy Parlamentu Europejskiego może być uznanie, że przedstawiciele różnych narodów, należący do różnych wyznań, mają prawo do swoich miejsc liturgii i modlitwy. To wynika z ludzkiego prawa do wolności religijnej. Od strony warunków technicznych miejsca jest aż nadto. Przeciwnikami takiego rozwiązania mogliby być chyba tylko ci, którzy marzą, że uda im się znieść istniejące religie i w to miejsce ustanowić jakiś kontynentalny czy światowy synkretyzm religijny, podobnie jak próbuje się to robić z istniejącymi różnicami w poglądach na gospodarkę, politykę i społeczeństwo.

 

A.O.: Ostatnio media informowały, że w kaplicy ekumenicznej w Brukseli umieścił Pan bez zgody, a nawet wbrew woli Parlamentu Europejskiego katolickie symbole religijne. Potem w podobny sposób postąpił Pan w Strasburgu. Czy to jakiś atak na inne religie?

 

W.T.:  Skorzystaliśmy tylko z naszego prawa do wolności religijnej, by publicznie głosić naszą wiarę. Symbole katolickie wieszamy tam na czas liturgii i modlitwy. Potem je chowamy, aby w tym przybytku tolerancji, ktoś – z nadmiaru tolerancji - nie uczynił im despektu. Tak postępujemy w Brukseli .Natomiast w Strasburgu w pokoju medytacyjnym stale pozostaje obraz Jezusa Miłosiernego (przyniesiony tam przez innego posła) oraz drewniany krzyż i małe świeczniki ustawione na biurku przykrytym białym obrusem. Te przedmioty były tam już dawno. Zapewne zorganizował je jeszcze w poprzedniej kadencji niemiecki poseł Bernd Posselt, który zaprasza na Mszę Świętą w języku francuskim w każdą środę sesji plenarnej w Strasburgu. Nic nie wiem o tym, aby Parlament Europejski wyrażał sprzeciw wobec powyższych zachowań. Nie prowadziłem też żadnych targów z prezydium PE. Media, które to insynuowały minęły się z prawdą i zapewne celowo, poprzez swoją publikację stworzyły zamęt w umysłach swych odbiorców  próbując wywołać oburzenie, jaki to wstyd przynosi im poseł Tomczak. 

 

A.O.: Czy nie obawia się Pan, że swoim działaniem bardziej zaszkodzi pan niż pomoże katolikom i Polsce? W zachodnich mediach dominuje przecież przekonanie że Polacy to katoliccy fundamentaliści religijni, nieskłonni do kompromisu i dialogu z innymi religiami, a Pański czyn może tę opinię utrwalić.

 

W.T.: Nie rozumiem jak mógłbym zaszkodzić komukolwiek poprzez modlitwę i uczestnictwo w Mszy Świętej w miejscu do tego wyznaczonym przez władze Parlamentu Europejskiego. Podobnie czyni wielu posłów, asystentów i pracowników tej instytucji (nie tylko Polacy). Na pewno za to szkodzą Polsce i Polakom takie publikacje jak ta w Życiu Warszawy, która w sposób nieprawdziwy, wypaczony i ośmieszający prezentuje tę sprawę. Odgrzewa się i wyolbrzymia temat, zapewne na polityczne zamówienie, gdy tymczasem coraz większa grupa osób - od dawna w spokoju i życzliwej atmosferze, korzystając z posługi katolickiego kapłana, spotyka się na niemal codziennej Eucharystii modląc się wspólnie, również w intencji narodów Europy i wzajemnej miłości. Z możliwości uczestniczenia w Mszy Świętej w budynku Parlamentu Europejskiego korzystają również grupy wycieczkowe przybywające do Brukseli i Strasburga. Być może to niepokoi niektórych...

            Do kaplicy chodzę rozmawiać z Panem Bogiem, a nie z zachodnimi mediami. A do dialogu oczywiście jestem gotów. Mam nadzieję, że będzie odbywał się na trochę wyższym poziomie, niż okładanie epitetami.

 

A.O.: A nie obawia się Pan jakichś reperkusji ze strony prezydium PE, klubów parlamentarnych, czy choćby niewierzących lub wyznających inną wiarę europosłów?

 

W.T.: Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. Poza tym jestem optymistą - skoro to ludzie, to chyba mają rozum, który mam nadzieję zadziała. Zresztą na razie nie widzę symptomów negatywnych reperkusji ze strony organów Parlamentu Europejskiego. A swoją drogą, czy to nie dziwne, że w instytucji skupiającej europejskie narody w zdecydowanej większości o korzeniach chrześcijańskich, jest taki problem z funkcjonowaniem katolickiej kaplicy z prawdziwego zdarzenia? Zwracam uwagę, że nie budzą sprzeciwu kaplice usytuowane w wielu europejskich i światowych portach lotniczych, które są szczególnym skupiskiem ludzi  różnych narodowości, wyznań i religii.

 

A.O.: Pańskie przywiązanie i manifestowanie swojego światopoglądu jest powszechnie znane. Fotografia, na której unosi Pan nad głową hasło Otwórzcie drzwi Chrystusowi podczas obrad PE obiegła cały świat i spotkała się z dużą medialną krytyką. Tymczasem PE jest z założenia instytucją neutralną światopogladową. Dlaczego uważa Pan, że to powinno się zmienić?

 

W.T.: Czy pamięta Pan, że pojęcie neutralności światopoglądowej należało kiedyś do arsenału tych, którzy walczyli o powszechną ateizację? Dziś nadal pojawia się na sztandarach tych, którzy w narodach o starych chrześcijańskich korzeniach chcą wyprzeć żywą wiarę. Sens jego jest mniej więcej taki: dobrze, możesz sobie wierzyć, skoro już musisz, ale nie wolno ci uczynić nic, co uzewnętrzniałoby twoją wiarę, bo wtedy już byś nie był neutralny. W szczególności nie wolno ci dokonywać żadnych aktów publicznych wynikających z wiary. Twórcy takiego pojęcia neutralności pewnie kiedyś przeczytali u św. Pawła, że wiara bez uczynków martwa jest i dobrze wiedzieli, że kiedy uda im się wymusić oddzielenie sfery intelektualnych przekonań od życia człowieka, to przekonania pójdą za okaleczonym życiem i wiara obumrze.

            Co to niby ma znaczyć, że Parlament Europejski jest z założenia instytucją neutralną światopoglądowo? Czy to, że tu wymagany jest szacunek dla każdego człowieka i to bez względu na jego wyznanie? Jestem za, tylko że to nie jest żadna neutralność, ale po prostu szacunek dla drugiego człowieka. Czy też może neutralność znaczy, że z szacunku dla człowieczeństwa drugiej osoby wynika jej prawo do wolności religijnej, a zatem także do publicznego manifestowania swojej wiary? Jestem za, ale to nie jest żadna tam neutralność lecz po prostu poszanowanie wolności religijnej.

            Po co zatem przywoływać tu mętne pojęcie neutralności światopoglądowej? Czy po to, żeby uzasadnić, że są takie miejsca, w których Ewangelia ma nie być głoszona? Nie zgadzam się - nie ma takich miejsc. Tym, że głoszę Ewangelię, nie naruszam niczyich praw. Czy ktoś ją przyjmie, czy nie - to jego wolny wybór, a Ewangelia ma być głoszona.

Co zaś do zmian w Parlamencie Europejskim i w całej Unii, powiem tak: kiedy wznosi się gmach na fundamencie ubóstwienia człowieka, kiedy obiecuje mu się niebo bez Boga, kiedy roi się o budowie wielkiego imperium na gruzach praw narodów, kiedy nawet architekturę gmachu upodabnia się do wieży Babel, to prowokuje się wydarzenia, które tylko w jeden sposób mogą się skończyć - nieszczęściem. My, katolicy też tkwimy w tym gmachu i staramy się nasze nowe obowiązki wypełniać także w ten sposób, że za wszystkich mieszkańców tego gmachu modlimy się do Boga w Trójcy Świętej Jedynego i czynimy to w miejscu, które ma reprezentować Europę. I dlatego powtarzamy papieskie wezwanie, by Europa otworzyła drzwi Chrystusowi, bo w tym widzimy jedyną szansę na jej ocalenie. To nie jakieś tam nasze widzimisie, nie żaden fundamentalizm, tylko wypełnianie obowiązku wobec Boga. Przypominał nam o tym obowiązku nie tylko Papież Jan Paweł II, ale także i Papież Benedykt XVI, kierując do Polaków podczas ostatniej pielgrzymki słowa: Proszę was, byście skarbem wiary dzielili się z innymi narodami Europy i świata.

 

A.O.: Dziękuję za rozmowę

 

W.T.: Dziękuję i pozdrawiam Czytelników


Link Nasz Dziennik
Powrót
|  Aktualności  |  Prawo do życia  |  Prawda historyczna  |  Nowy wymiar heroizmu  |  Kultura  | 
|  Oświadczenia  |  Zaproszenia  |  Głos Polonii  |  Fakty o UE  |  Antypolonizm  |  Globalizm  | 
|  Temat Miesiąca  |  Poznaj Prawdę  |  Bezrobocie  |  Listy  |  Program Rodziny Polskiej  | 
|  Wybory  |  Samorządy  |  Polecamy  | 
|  Przyroda polska  |  Humor  | 
|  Religia  |  Jan Paweł II  | 
do góry