Powrót



AUTOR JEST CZŁONKIEM ZARZĄDU GŁÓWNEGO STOWARZYSZENIA "RODZINA POLSKA"




MAREK CZACHOROWSKI
Irlandzka lekcja
Nasz Dziennik z 9 stycznia 2002 r.

Sokrates - pogański mędrzec, ojciec etyki i polityki - wskazywał, że w stosunku do swojej ojczyzny jesteśmy szczególnymi dłużnikami, stąd też nie godzi się jej nigdy niszczyć. Nic zatem dziwnego, że wszystkim, którym droga jest nasza Ojczyzna, tak bardzo leży na sercu problem integracji z Unią Europejską. Niekiedy próbuje się uspokajać nasze obawy przed wejściem do UE. Twierdzi się między innymi, że inne kraje katolickie nie straciły po integracji ani swojej wiary, ani moralnego poziomu, ani pozytywnych praw. Przykładem ma być Irlandia. Chociaż jest członkiem UE, to jednak ma w swojej konstytucji zapis chroniący prawo do życia dziecka przed narodzeniem. Czyżby zatem Irlandczycy, którzy poparli w referendum wejście do Unii, nie liczyli się ze zniesieniem tego prawa w UE? W świetle bowiem europejskiego (wspólnotowego) prawa, jest ono nadrzędne wobec praw poszczególnych państw członkowskich, włącznie z ich konstytucjami. Czego nas zatem w sprawie integracji z Unią Europejską uczy przykład Irlandii?

Referendum konstytucyjne w sprawie tzw. aborcji

W tym roku będziemy świadkami kolejnego zmagania o odparcie cywilizacji Heroda w Irlandii. Przygotowywane jest tam kolejne - już trzecie - referendum w sprawie konstytucyjnego zapisu chroniącego prawo do życia dziecka przed narodzeniem. Batalia ta będzie miała ważne znaczenie nie tylko dla Irlandii, ale także dla całej Europy, w tym również dla Polski. Możemy bowiem wiele się nauczyć, obserwując zmagania o życie w kraju, który w Europie ma najlepsze - obok Malty - rozwiązanie odnośnie do prawnej ochrony nienarodzonych. Nie znaczy to jednak, że jest to rozwiązanie idealne. Przeciwnie, w momencie wstępowania do UE Irlandia ograniczyła swoje stanowisko w sprawie życia. Z dokumentów irlandzkiego rządu ("Green Paper on abortion") wynika, że taka była cena wejścia do UE.

Zapowiadane na luty 2002 r. kolejne referendum konstytucyjne może dokonać zmiany tego zapisu. Na razie przygotowania do głosowania wprowadziły pewne podziały i rozterki w szeregach irlandzkich obrońców życia.

Rządowa propozycja zmian w konstytucji wprawdzie eliminuje dopuszczalność tzw. aborcji w sytuacji groźby samobójstwa, to jednak dopuszcza zabójstwo dziecka w przypadku zagrożenia życia matki. A zatem pod tym względem nie widać istotnej pozytywnej korekty zapisu konstytucyjnego z 1992 roku. Natomiast istotną zmianą - niestety, niepożądaną, dotychczasowej prawnej ochrony nienarodzonych jest to, że ochroną tą zamierza się objąć nienarodzonych tylko od momentu określonego w medycynie jako implantacja, a nie od chwili poczęcia. Tego nie było dotychczas w irlandzkiej konstytucji. A zatem nowy zapis ostatecznie odchodzi od pełnej ochrony życia i w konsekwencji dopuszcza zarówno eksperymenty na zarodkach, jeśli dzieje się to przed momentem implantacji, jak i środki wczesnoporonne.

Z uwagi na te uchybienia w rządowej propozycji zmian w konstytucji, część środowisk pro-life w Irlandii wzywa do bojkotu referendum. Natomiast irlandzcy księża biskupi poparli udział w głosowaniu, wydając 12 grudnia 2001 roku specjalny dokument, w którym przedstawili swoje stanowisko. Wyraźnie wskazują w nim, że nie zadowala ich nowe rozwiązanie prawne. Powołując się na encyklikę "Evangelium vitae", twierdzą też, że uczestnictwo w referendum będzie moralnie dopuszczalne.

Z kolei irlandzka organizacja Abortion Reform uważa, że stanowisko księży biskupów stoi w sprzeczności z faktem, iż życie rozpoczyna się w momencie poczęcia. Również John Smeaton, kierujący znaną w Polsce organizacją SPUC (Society for the Protection of Unborn Children; brytyjska grupa pro-life), twierdzi, że rada irlandzkich biskupów jest nie do przyjęcia i "godna ubolewania", podobnie jak ich stanowisko w sprawie referendum, dotyczącego tzw. aborcji w 1992 roku. Przed tym bowiem referendum hierarchowie irlandzcy doradzali poparcie dla dopuszczalności reklamy klinik aborcyjnych i organizowania wyjazdów za granicę w celu dokonania tzw. aborcji. Zdaniem Smeatona, w propozycji nowego referendum należy umieścić sformułowania rzeczywiście pro-life.

Natomiast irlandzki dziennik "Irish Independent" w artykule wstępnym z 13 grudnia określił decyzję księży biskupów irlandzkich jako "pragmatyczną", jako oczekiwane odejście od minionego "moralnego absolutyzmu", co jednak nie wydaje się być trafną charakterystyką stanowiska hierarchów.

Trudno tu oczywiście podejmować się rozstrzygnięcia tego sporu irlandzkich obrońców życia... Zwróćmy natomiast uwagę na to, że Irlandczycy są lepiej od nas, Polaków, przygotowani do zmagania o prawo do życia. W Irlandii rząd przygotował bowiem szczegółową analizę sytuacji w kwestii prawa do życia nienarodzonych, z punktu widzenia również zobowiązań międzynarodowych Irlandii, między innymi wobec Unii Europejskiej. Dokument ten nosi nazwę "Green Paper on abortion" i jest dostępny w internecie na stronie rządu irlandzkiego.

Niestety, Polacy nie prowadzą podobnych przygotowań na wypadek ewentualnego wejścia do proaborcyjnej Unii Europejskiej. Oczywiście, nie oczekujemy tego od aktualnie rządzącej, herodowej partii. Takiego dokumentu nie wypracowała jednak także poprzednia ekipa, skądinąd zasobna w polityków pełnych dobrej woli. Zamiast przygotowania roboczego dokumentu, który mógłby stanowić punkt wyjścia do poważnej dyskusji na ten temat, zadowalano się sloganami czy też bezradnym rozkładaniem rąk lub optymistycznymi zapewnieniami, że "jakoś tam będzie". Wprawdzie taki dokument mógłby być tylko prowizoryczny, nadający się do krytyki i uzupełnień (tak jak to było w przypadku irlandzkiego "Green Paper on abortion", krytykowanego za proaborcyjną opcję, co sprowokowało powstanie "White Paper on abortion"), to jednak stanowiłby materiał do publicznej dyskusji.

Nie mamy więc żadnego planu działania w przypadku konfrontacji z prawodawstwem obowiązującym w UE. Tymczasem nawet najgorszy plan jest lepszy niż brak jakiegokolwiek dokumentu.

Powtórzę zatem, że nauczeni irlandzkim doświadczeniem powinniśmy stworzyć dokument, który wskazywałby konkretnie na możliwość zabezpieczenia prawnej ochrony nienarodzonych dzieci w przypadku ewentualnego wejścia do UE. Rozstrzygnięcie tej kwestii pozwoliłoby też odpowiedzieć na pytanie, czy w obecnych warunkach w ogóle godziwe jest wchodzenie do Unii Europejskiej. Jeśli nie stworzymy takiego planu działania, to nie zdziwmy się, że powiodą się herodowe działania. Oni, niestety, planują swoje ruchy...

Prawo do życia a Europejska Konwencja Praw Człowieka

Dla sytuacji prawnej UE ogromne znaczenie mają decyzje Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (instytucji Rady Europy), ponieważ są wiążące dla państw, które ratyfikowały Europejską Konwencję Praw Człowieka i Podstawowych Swobód z 1950 roku. Konwencja ta ma szczególny status w ramach prawa Unii Europejskiej, co potwierdzone jest w Traktacie z Maastricht (art. F /2/) i w Traktacie z Amsterdamu.

Czy wejście do Unii Europejskiej, oznaczające zatem jakby dodatkowe związanie przez ratyfikowaną przez Polskę Konwencję, umożliwi nam zabezpieczenie pełnej ochrony życia nienarodzonych? Konwencja ta w artykule 2 postuluje prawną ochronę życia każdego człowieka, choć instytucje powołane do kontroli jej przestrzegania (zarówno Komisja Praw Człowieka, jak i Trybunał Praw Człowieka) nigdy nie zajęły bezpośredniego stanowiska, iż prawo do życia rozciąga się na nienarodzonych. Z tego powodu ustawy zezwalające na tzw. aborcję oznaczają naruszenie Konwencji.

Nikt zresztą - jak dotąd - nie zaskarżył do Trybunału Praw Człowieka jakiegoś państwa za łamanie Konwencji poprzez wprowadzenie ustawy aborcyjnej. Nic zatem dziwnego, że Wielka Brytania interpretuje artykuł 2 Konwencji jako obowiązujący dopiero od momentu urodzenia. Wydawałoby się zatem, że Konwencja pozostawia szeroką swobodę poszczególnym państwom w ustalaniu regulacji prawnych odnośnie do życia nienarodzonych. Wprawdzie taka luka prawna z pewnością oznaczałaby słabość tego dokumentu (np. analogiczna amerykańska Konwencja Praw Człowieka z 1969 roku w artykule 4 przewiduje ochronę prawa do życia od momentu poczęcia), to jednak mógłby on nie stawiać ograniczenia polskim ambicjom całkowitej ochrony prawa do życia nienarodzonych. Niestety, tak nie jest. Niektóre orzeczenia Europejskiej Komisji i Trybunału Praw Człowieka wyrokowały, iż tzw. aborcja dokonywana w przypadku zagrożenia życia ciężarnej kobiety nie jest sprzeczna z Konwencją (sprawa X v. United Kingdom, decyzja podjęta 13 maja 1980 r., decyzja Europejskiej Komisji Praw Człowieka No. 8416/79). W sprawie tej wyraźnie również orzeczono, iż nawet gdyby prawo do życia obejmowało także nienarodzonych, to nie byłoby ono "absolutne" w tym sensie, że zakaz tzw. aborcji w sytuacji poważnego zagrożenia życia matki oznaczałby, iż "nienarodzone życie" płodu uważane byłoby za wyższą wartość niż życie ciężarnej kobiety. A to - wedle Komisji - byłoby przeciwne Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Oto zatem stanowisko, które wiąże państwa Unii Europejskiej. Regulacje prawne Unii Europejskiej, które oparte są między innymi na Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (i orzeczeniach Komisji i Trybunału Praw Człowieka), wykluczają całkowitą prawną ochronę życia nienarodzonych, a zatem także w sytuacji zagrożenia życia matki.

Należy zatem zapytać naszych zwolenników integracji z Unią Europejską, jak zamierzają wprowadzić - po ewentualnym wejściu do UE - całkowitą ochronę prawną każdego dziecka poczętego, skoro taka ochrona wydaje się sprzeczna - jak pokazaliśmy - z systemem prawnym UE, zakładającym podporządkowanie praw członków Unii prawu unijnemu? Dopóki na to pytanie nie otrzymamy odpowiedzi, jakże możemy być zwolennikami dokonania kroku, na który nie możemy się zgodzić? Kroku za zabijaniem nienarodzonych. Nie możemy tych pytań nie stawiać!

Traktat z Maastricht dokumentem przemocy wobec Irlandii

Te pytania postawili sobie Irlandczycy przed przystąpieniem do Unii. Również tamtejsi księża biskupi przed referendum dotyczącym wejścia do UE żądali zabezpieczenia prawnej ochrony nienarodzonych. Dlatego Irlandczycy, podpisując traktat z Maastricht, zatroszczyli się o zabezpieczenie zapisu chroniącego życie nienarodzonych w swojej konstytucji. W Traktacie z Maastricht zażądano bowiem zapisania Protokołu Nr 17 tego Traktatu (7 lutego 1992), który mówi, iż "wysokie umawiające się strony" przyjęły, że "powyższe traktaty nie mają wpływu na stosowanie w Irlandii artykułu 40.3.3 Konstytucji Irlandii", co zakłada, że żadne prawo UE nigdy nie mogłoby uchylić tego właśnie artykułu. Ten artykuł konstytucji, jak wspomniałem już w poprzednim tekście na temat Irlandii ("Nasz Dziennik", 2.01.2002), chroni życie nienarodzonych dzieci. To właśnie z powodu tego zapisu w Traktacie przeciwnikami wchodzenia do UE byli wtedy w Irlandii zwolennicy tzw. aborcji, którzy dostrzegli, że traktat zjednoczeniowy uniemożliwi przyszłą zmianę prawnej ochrony życia w Irlandii.

Niestety, już 1 maja 1992 r. dodano do Traktatu z Maastricht "Uroczystą deklarację", w której następująco interpretuje się Protokół nr 17: "Po przeanalizowaniu treści protokołu nr 17 powyższego Traktatu o Unii Europejskiej, dołączonego do tego traktatu i do traktatów ustanawiających Wspólnoty Europejskie, [Wysokie Umawiające się Strony] dokonują następującej interpretacji prawnej: Było i jest ich intencją, aby protokół nie ograniczał swobody przemieszczania się pomiędzy państwami członkowskimi, ani też - stosownie do warunków, które mogą zostać określone zgodnie z prawem Wspólnoty przez prawo irlandzkie - swobody otrzymywania w Irlandii bądź dostarczania tam informacji o usługach dozwolonych prawem w państwach członkowskich. Jednocześnie Wysokie Umawiające się Strony uroczyście oświadczają, że w razie przyszłej rewizji Konstytucji Irlandii dotyczącej spraw objętych artykułem 40.3.3 tej Konstytucji i nie stojącej w sprzeczności z wyrażoną powyżej intencją Wysokich Umawiających się Stron, będą one przychylnie ustosunkowane, po wejściu w życie Traktatu o Unii Europejskiej, do zmiany wspomnianego protokołu, która rozciągnie jego zastosowania na zmieniony w ten sposób przepis konstytucji, jeśli takie będzie życzenie Irlandii".

Ta poprawka do Traktatu nie tylko niejako "odblokowała" od strony unijnego prawa możliwość przyszłej zmiany irlandzkiej konstytucji w kierunku rezygnacji z prawnej ochrony nienarodzonych oraz - mocą traktatu zjednoczeniowego! - zobowiązała na zawsze Irlandię do niekrępowania tzw. turystyki aborcyjnej i reklamy usług aborcyjnych poza granicami (pod tym zatem względem Irlandczycy nie mogą w ramach Unii Europejskiej modyfikować swojej konstytucji w kierunku zakazu reklamy tzw. aborcji i turystyki aborcyjnej).

Wyraźnie zatem widać w zapisach Traktatu z Maastricht, że granice prawnej ochrony nienarodzonych zakreśla w Irlandii nie jej własne prawo i decyzje obywateli, ale "prawo Wspólnoty", czyli - najkrócej mówiąc - prawo Unii Europejskiej, w tym także owa "Uroczysta Deklaracja".

Przebieg tych wydarzeń poddam analizie w kolejnej refleksji na temat lekcji, jaką daje nam Irlandia odnośnie do planów zjednoczenia z UE.

Pora natomiast zapytać naszych polityków, usypiających opinię publiczną w sprawie przyszłości Polski w UE, czy i jak - wzorem Irlandczyków - mają zamiar zabezpieczyć i ulepszyć polskie rozwiązania prawne dotyczące nienarodzonych dzieci? Czy też raczej - inaczej niż Irlandczycy - takich ambicji nie mają?
Marek Czachorowski

Powrót

| Aktualności |  Oświadczenia |  Zaproszenia |  Głos Polonii |  Fakty o UE |  Antypolonizm | 
|  Globalizm |  Program Rodziny Polskiej |  Kultura |  Temat Miesiąca |  Poznaj Prawdę | 
|  Samorządy |  Bezrobocie |  Prawda historyczna |  Listy |