Żyjemy w
czasach, w których świadomość społeczna jest nieomal w całości zdominowana
przez masowe media. O czym nie mówią media, tego nie ma lub to się nie liczy.
Przeciwnie, najmniejsza nawet błahostka, przepuszczona przez media, urasta do
rangi wręcz kosmicznej. „Uwaga! Uwaga! wczoraj o 17.15 czasu lokalnego w
Warszawie przy ulicy Kowalskiej opadł z drzewa liść. Znalazcę czeka nagroda.”
Wystarczy, że wiadomość tę powtórzą wszystkie serwisy radiowe, a telewizja
pokaże portret pamięciowy zguby, a już rozdzwonią się telefony. Następnego dnia
w codziennej prasie ukażą się błyskawiczne relacje, zaś prasa tygodniowa
poprosi o wypowiedź socjologów i psychologów. Takie to czasy i takie anomalie.
Trzeba być ciągle przytomnym na umyśle, aby nie ulec medialnej psychozie.
Równocześnie jednak nie można nie dostrzegać wielu pożytków, jakie płyną z
mediów, pod warunkiem, że nadawcy są wiarygodni, a odbiorcy umieją z mediów
korzystać. Anachronizmem byłoby całkowite potępienie i odcinanie się od mediów,
z drugiej strony wielką naiwnością byłoby poleganie wyłącznie na mediach. „Est
modus in rebus” – jest jakaś miara w rzeczach, również w mediach.
Temat, jaki
dzisiaj chciałbym podjąć, to KULTURA A ODDZIAŁYWANIE MEDIÓW. Zdając bowiem
sobie sprawę z tego, jak wielki wpływ mają media zarówno na życie społeczne,
jak i osobiste, warto zastanowić się, jak media wpływają na kulturę.
Co to jest kultura?
Może najpierw
spróbujmy wyjaśnić, czym jest kultura. Słowo pochodzi z języka łacińskiego.
„Colo”, „colere”, to znaczy „uprawiam”, „uprawiać”, a „cultura” to „uprawa”.
Pierwotnie chodziło o uprawę ziemi. Każdy rolnik wie, co to znaczy uprawiać
ziemię; nikt rozumny nie rozrzuca ziarna na twardy ugór, najpierw trzeba ziemię
do zasiewu odpowiednio przygotować. Są takie czynności jak talerzowanie, gdy
ziemia jest bardzo twarda, potem oranie, głębiej lub płycej, bronowanie,
nawożenie i dopiero wówczas, o właściwej porze roku, przychodzi moment siania.
Należy też uważać na chwasty, które są szybsze i silniejsze od szlachetnego
ziarna. Aby ziemia wydała szlachetny i zdrowy plon, trzeba ją uprawiać.
Już Cyceron,
rzymski prawnik, mówca i filozof, żyjący –w I w. przed Chr. zauważył, że
człowiek, jeżeli ma naprawdę wyrosnąć na człowieka, osiągnąć to, co Rzymianie
nazywali „humanitas” (ludzkość), potrzebuje uprawy, czyli kultury, zwłaszcza
kultury duszy („animi cultura”). Dusza ludzka bez kultury nie tylko że
pozostanie w stanie niedorozwoju, ale wręcz zarośnie chwastami wad, stanie się,
jak mówili i Grecy, i Rzymianie, duszą barbarzyńcy. W łacińskiej tradycji zachodniej
„humanitas” przeciwstawiane było „barbarus”, barbarzyństwu.
Choć dziś na
kulturę patrzymy najczęściej przez pryzmat sztuki, to przecież na sztuce nie
wyczerpuje się kultura. Do kultury należy wiele innych ważnych dziedzin, które
budują nasze człowieczeństwo. Wśród nich wymienić należy także naukę, która
pomaga i uczy poznawać prawdę, moralność, która wychowuje do dobra i religię,
która nakierowuje człowieka na Boga. W sumie mamy 4 dziedziny kultury: naukę,
moralność, sztukę i religię. W nauce pojawia się filozofia, nauki szczegółowe i
teologia. W moralności jest etyka (jako moralność osobista), ekonomika (jako
moralność rodzinna) i polityka (jako moralność społeczna). W wytwórczości jest
sztuka, rzemiosło i technika. Religia natomiast stanowi uzasadnienie i
zwieńczenie całej kultury ludzkiej. Nauka ma na względzie prawdę, moralność – dobro,
wytwórczość – piękno, religia – świętość. Religia otwiera człowieka na Boga, a
więc na pełnię Prawdy, Dobra i Piękna, podczas gdy pozostałe dziedziny kultury
dokonują tego cząstkowo i tylko pośrednio.
Grecy byli
twórcami kultury naukowej, wysokiej kultury moralnej i artystycznej. Rzymianie
przejęli spuściznę grecką, ale akcent kładli przede wszystkim na sprawy praktyczne.
Natomiast chrześcijaństwo po upadku cesarstwa rzymskiego przejęło dziedzictwo
klasyczne wzbogacając je poprzez religię objawioną o wymiar nadprzyrodzony.
Jako Polacy
należymy do tradycji zachodniej, stąd w naszej ojczyźnie od początku powstania
Państwa Polskiego rozpoczęła się troska o edukację i naukę, o odpowiednie wychowanie
moralne, o rozwój sztuki i o krzewienie wiary.
Gdy natomiast
państwo nasze ulegało osłabieniu lub gdy władali nim obcy, to wówczas
załamywała się nasza polska kultura, okaleczano ją i deformowano.
W naszej
tradycji wypracowany został pewien ideał polskości. Ma to być człowiek światły,
roztropny i wymowny, umie odróżnić ziarno od plewy, potrafi dobrze radzić i
jest ostrożny, bo z niejednego pieca jadł chleb. Ma to być człowiek prawy,
szlachetny, hojny, ofiarny, a nie krętacz czy sknera. Ma to być ktoś o
wyrobiony smaku artystycznym, kto nie nabierze się na tandetę, kto mając
skromnie nawet środki, potrafi zrobić cacko. Ma to być wreszcie ktoś bogobojny,
kto w sprawach zasadniczych nie da sobie zamącić w głowie, kto w krańcowych
zwłaszcza przypadkach, Boga bardziej słucha niźli ludzi. Taki ideał polskości
stał się udziałem naszego narodu, pozwolił nam przetrwać najtrudniejsze nawet
chwile, przyczynił się do stworzenia przepięknej i budzącej podziw kultury
polskiej.
Powstaje wobec
tego pytanie: jak dzisiejsze media w Polsce wpływają na kulturę, a w szczególności
na kulturę polską?
Zanim
przebiegniemy poszczególne dziedziny kultury, zatrzymajmy się najpierw nad tym,
co w sposób uniwersalny przenika całą kulturę i wszystkie media. Jest to język.
W radio i w telewizji jest to język mówiony, w prasie – język pisany. Warto
przypomnieć, że słowo „bárbaros” odnosiło się pierwotnie do niezrozumiałego dla
Greków języka obcych ludów, później natomiast zaczęło oznaczać pewien typ braku
kultury. Barbarzyńca to ten, który po prostu bełkocze, wydaje z siebie jakieś
niezrozumiałe dźwięki.
Jaki jest w
bardzo wielu wypadkach język mediów w Polsce? Niestety, jest to język
barbarzyński, język bełkotu. Oczywiście, ten bełkot jest bełkotem nowoczesnym,
wypracowanym przez inżynierów społecznych, specjalistów od manipulacji, fachowców
od zasmarowywania rdzy i brudu.
Ponieważ język
mediów wciska się nieomal wszędzie, słychać go nie tylko w domach, ale i w
sklepach, w biurach, w szkołach, na ulicach, w kawiarniach, to warto pokazać,
na czym ta bełkotliwość polega.
Są trzy
podstawowe rodzaje bełkotu: pierwszy, to bełkot syntaktyczny, drugi – to bełkot
semantyczny, trzeci – to bełkot pragmatyczny. Celowo posłużyłem się tu słowami,
których większość Polaków nie rozumie. Jeżeli nie wyjaśnię, co mam na myśli, to
moja wypowiedź będzie trzecim rodzajem bełkotu, czyli bełkotem pragmatycznym, a
więc taką wypowiedzią, która choć poprawna, jest dla innych niezrozumiała.
Słowo „pragmatyczny” odnosi się bowiem do języka jako środka porozumiewania się
między ludźmi. W masowych mediach pełno jest wyrażeń noszących znamię bełkotu
pragmatycznego. Są to najczęściej słowa pochodzenia obcego. Są to słowa zadomowione
w języku polskim, ale słabo rozumiane z uwagi właśnie na obce pochodzenie. Aż
trudno uwierzyć, ale przed wprowadzeniem nowych pieniędzy 98% Polaków nie rozumiało
słowa „denominacja”![1]
Pułapka tej manipulacji polega na tym, że słowo jest znane, bo się je słyszy i
to często, ale jest nie rozumiane. A nie rozumiane jest dlatego, że jest słowem
obcego pochodzenia. Takich bełkotliwych słów pojawiają się w mediach tysiące.
Bełkot
semantyczny dotyczy manipulowania znaczeniem słów. „Semaínein” po grecku, to
„znaczyć”. Klasycznym przykładem bełkotu semantycznego wprowadzanego z wielkim
wyrafinowaniem jest określanie Polaków kochających swoją Ojczyznę mianem
nacjonalistów, a katolików wiernych Bogu i Kościołowi – mianem
fundamentalistów. Jest to bełkot semantyczny, ponieważ prawidłowa nazwa w
pierwszym wypadku to „patriota”, a nie nacjonalista, w drugim wypadku
fundamentalista, to osoba duchowna, która oficjalnie rządzi państwem, a nie
duchowny-obywatel czy wierzący obywatel.
I wreszcie
bełkot syntaktyczny polega na łączeniu ze sobą wyrazów bez respektowania reguł
gramtycznych. Np. w jednej z rozgłośni radiowych padły następujące słowa: „członek
elity”, dramatyczna sytuacja”, wyrok 2 lata i osiem miesięcy”.[2]
Gdy bliżej się zastanowić nad tą wypowiedzią, to kompletnie nie wiadomo, o co
chodzi.
Te trzy
rodzaje bełkotu bardzo często występują razem sprawiając, że mamy do czynienia
z hiperbełkotem. Ale jaki jest cel bełkotu? Cel jest prosty, stworzyć wrażenie,
że media o wszystkim mówią, że jest to mowa polska, że panuje otwartość na
różne informacje czy opcje. Tymczasem efekt należy mierzyć skalą społecznej
zrozumiałości. I tu okazuje się, że większość Polaków nie rozumie, o czym media
mówią albo rozumie opacznie. Nie rozumiejąc, nie wie, co naprawdę się dzieje w
ich własnym kraju, rozumiejąc opacznie społeczeństwo staje się coraz bardziej
skłócone, bo każdy słyszał co innego, albo co innego zrozumiał.
Ale dlaczego w
takim razie ludzie słuchają bełkotliwych mediów? Odpowiedź jest prosta: chcą
wiedzieć, co dzieje się w kraju i w świecie. Zapominają jednak, że trzeba nie
tylko słuchać, ale i rozumieć. A któż przyzna się do tego, że nie rozumie?
Przeciwnie, wystarczy, że gdzieś coś usłyszał, już mu się wydaje, że zjadł
wszystkie rozumy. I gdy zbierze się takich zjadaczy rozumów kilku lub
kilkunastu, zaraz zaczynają się kłócić. W ten sposób media dzielą ludzi
ciekawych, ale naiwnych i nie przygotowanych.
Szybko i
gładko wyrzucone słowa, podbarwione muzyczką, potrafią zatuszować ukryty w nich
bełkot. Strzeżmy się szczególnie tych mediów, w których mówi się bardzo szybko.
Tam na pewno jest bełkot, ale odpowiednio zapakowany. Zamiast słuchać kolejnych
wiadomości, wystarczy te szybkie wypowiedzi nagrać, przepisać, wolno i głośno
przeczytać, wówczas nawet dziecko zobaczy tego potwora w całej okazałości.
Zwichrowany
język mediów uderza we wszystkie dziedziny kultury, ponieważ ich odbiór
dokonuje się właśnie za pośrednictwem języka.
Jeżeli
weźmiemy pod uwagę całą dziedzinę THEORIA, czyli dziedzinę nauki z jej
rozmaitymi dyscyplinami i specjalnościami, gdzie chodzi o żmudne docieranie do
prawdy, a zdobycie poszczególnych stopni naukowych trwa całe lata i wymaga nie
lada talentu i pracy – to w mediach stykamy się najczęściej z dziennikarzem,
który jest wszechwiedzący. Wszystko wie najlepiej, na wszystkim się zna,
każdego potrafi zagiąć, o wszystkim wyrokuje. Jedynym dlań autorytetem jest
polityk, ale nade wszystko polityk lewicowy bądź różowy. Rozmowy w mediach to
najczęściej rozmowy dziennikarza z politykiem.
Wygląda to jak
rozmowa profesora z patriarchą, jeśli polityk jest lewicowy, jeśli natomiast
polityk jest prawicowy, to traktowany jest jak sztubak lub uczniak. Słuchacz i
telewidz oswajają się z widokiem medialnych mędrców i głupców, co później
istotnie wpływa na ich preferencje wyborcze.
Ludzie nauki w
zasadzie nie mają dostępu do większości środków masowego przekazu, zwłaszcza
jeśli są to humaniści, którzy związani są z polską i chrześcijańską tradycją. Dopuszczani
do głosu są zazwyczaj socjologowie i psychologowie, których zadaniem jest naukowa
interpretacja polskich kompleksów. Wskutek tego przeciętny odbiorca sądzi, że
troska o kulturę polską to coś niedzisiejszego i nienaukowego, a wręcz
nienormalnego. Jest to kompleks, z którego należy się wyleczyć – tak twierdzą
naukowcy.
Owszem, zdarza
się, że do programu zaproszony zostanie profesor, którego rozległa wiedza
obejmuje kilka tysiącleci kultury zachodniej. Jak się z nim postępuje? Są różne
metody. Pierwsza polega na tym, że obstawi się taką osobę kilkunastoma
płotkami, których zadaniem jest prześciganie się w gadulstwie. Chodzi o to,
żeby profesora rzadko dopuścić do głosu, a jego głos, aby utonął w zalewie
innych głosów. Takie zadanie ma dziennikarz, kierujący dyskusją. Rzadko dopuszczać
profesora do głosu, a gdy sensownie mówi, to mu przerwać pod byle pretekstem.
Choćby mówiąc, że inni też chcą coś powiedzieć, albo że nie mamy już czasu, bo
kończy się audycja. Druga metoda jest prosta, a wręcz prymitywna. Stosuje się
ją najczęściej w telewizji. Większość programów telewizyjnych jest uprzednio
nagrywana w studio.
Można więc
zaprosić profesora albo prawicowego polityka, pozwolić im się wypowiedzieć, ile
tylko chcą, a następnie podczas montowania programu – niczym pod narkozą – wystąpienia
powycinać i poprzestawiać. Program staje się zwykłym fotomontażem. Jest to
metoda najskuteczniejsza, tym bardziej że dzięki technice przeciętny telewidz
nie widzi i nie słyszy tych brutalnych cięć, jakiem poddany został cały materiał.
Efekt? Jednym uczestnikom pozostawia się najlepsze kąski, innym – wybiera się
najgorsze odpady, a wszystko razem, ładnie zapakowane puszcza się w eter
radiowy lub na ekran telewizora. Słuchajcie, patrzcie i konsumujcie! Jakie to
proste, ale równocześnie jak niebezpieczne, ponieważ w naszym społeczeństwie
mimo wszystko pozostał jakiś szacunek dla rzetelnej wiedzy, którą powinni posiadać
zwłaszcza pracownicy wyższych uczelni. W mediach zaufanie takie poddane jest
jakże często procesowi manipulacji.
Moralność
stanowi dziedzinę szczególnie pielęgnowaną w tradycji zachodniej. Wszak samo
słowo „kultura” odnosi się nade wszystko do wychowania, które grecy określali
mianem „paideia”. Każdy człowiek przychodzi na świat tak miękki i tak podatny
na otoczenie, że trzeba wielkiej troski i odpowiedzialności, żeby dziecko rosło
prostolinijnie, aby nie karłowaciało i nie krzywiło się w swoim postępowaniu. A
życie niesie ze sobą mnóstwo niebezpieczeństw i mnóstwo śmieci. Nie jest bez
znaczenia, co dociera do uszu dziecka, co wpada do jego oczu. Grecy ostrzegali,
aby jak najdłużej trzymać dzieci i młodzież „z dala od wszystkiego, co złe, zwłaszcza
od tego, co trąci występkiem i złowrogością” (Arystoteles).[3]
Dziś jak
ulice, tak i media są zaśmiecone wyuzdaniem i przemocą. Co wyrośnie z tych
dzieci, polskich dzieci, które skazane są przez dorosłych na obcowanie ze złem,
i to od najmłodszych lat? Wiele mediów prześciga się w ukazywaniu zła, w
najdrobniejszych szczegółach. Patronują temu szeroko nagłaśniane hasła w
rodzaju „róbcie, co chcecie”. A gdy otumanione dzieci „zrobią, co zechcą”, a
więc np. pobiją albo zabiją swojego kolegę, to media wzywają, aby organizować
„marsze przeciwko przemocy”. Ileż w tym perfidii, ile pogardy, dla naszego
narodu i dla naszych dzieci. Jaki brak odpowiedzialności.
W żadnych
czasach demoralizacja społeczna nie przybrała takiej skali jak dziś, właśnie za
sprawą mediów pozostających w ręku ludzi bez sumienia. Musimy strzec oczy i
uszy najmłodszego pokolenia Polaków przed demoralizującym wpływem mediów, jeśli
chcemy, aby wyrośli na ludzi, nie na barbarzyńców.
Istotną rolę w
rozwoju duchowym człowieka odgrywa kontakt ze sztuką ojczystą, zwłaszcza tą
najwyższych lotów. Poezja, literatura, malarstwo, rzeźba, teatr, taniec,
muzyka, śpiew – w tych dziedzinach Polacy osiągnęli szczyty mistrzostwa. Mamy
światowej rangi poetów, pisarzy, kompozytorów, malarzy. Dla Polaka najbliższa
droga rozwoju wrażliwości biegnie właśnie poprzez sztukę polską, jako jemu
najbliższą, tak jak dla Niemca jest to kultura niemiecka, a dla Francuza –
kultura francuska. Jeżeli przyjrzymy się bliżej programom telewizyjnym, w tym
telewizji publicznej, to można odnieść wrażenie, że telewizja nie tylko za nic
ma dziedzictwo polskie, ale celowo albo przedstawia jego karykaturę albo też w
zdecydowanej większości puszcza programy obce. Telewizja polska jest telewizją
dla obcokrajowców lub ludzi, którzy za sprawą telewizji mają pozostać w stanie
umysłowego i moralnego niedorozwoju. Lep migających, kolorowych obrazków kusi
dzieci i młodzież, dają się wciągnąć również dorośli, śledzą plotki i
ploteczki, różnego rodzaju wszeteczeństwa. Wiedzą już prawie wszystko, co
dzieje się na świecie, nawet pod wodą, dzięki filmom przyrodniczym, nie widzą
tylko rzeczy najważniejszej, co dzieje się z narodem i z Polską. Nie wiedzą kim
byli i kim mają być, bo zostali odcięci od własnego dziedzictwa, którego głównym
nośnikiem jest właśnie sztuka.
Medialna walka z religią
Zwieńczeniem
kultury jest religia. Nigdy nie było cywilizacji pozbawionej religii. Wyjątek
stanowi świat zachodni, w łonie którego od ponad 200 lat toczy się walka z
religią, a zwłaszcza z jej obecnością w życiu społecznym. Trudno sobie
wyobrazić, aby dziś media nie były wykorzystywane do tej walki. Stosuje się tu
różne metody. Jedną z nich przemilczanie, religii po prostu nie ma, to znaczy
nie ma w programie. A jak nie ma w programie, to znaczy, że w ogóle nie ma.
Inna metoda, to ukazywanie religii w formie karykaturalnej, tak aby straszyła
lub śmieszyła. Religia straszy, gdy jest narzędziem w ręku fundamentalistów,
śmieszy, jeśli jej wyznawcy ukazywani są w sposób dowcipny. Oczywiście, jedyną
religią, którą można w mediach bez obaw deformować jest chrześcijaństwo,
pozostałe religie monoteistyczne są nietykalne. Są jeszcze inne metody, jak
izolowanie religii od innych dziedzin kultury, a więc od nauki, od moralności
czy od sztuki; albo równoległy komentarz do słów Ojca św., aby jasność sformułowań
zaciemnić, a ostrość sądu przekręcić.
Ta złożona
taktyka antyreligijna wielu mediów musi mieć swoje społeczne skutki, skoro tylu
Polaków jest ochrzczonych, a jakże często oceniają i postępują wedle zasad
cywilizacji dalekiej od chrześcijaństwa.
W dzisiejszym
świecie przed mediami praktycznie nie ma ucieczki. Dlatego trzeba dobrze
rozumieć, na czym polega właściwe korzystanie z mediów. Przede wszystkim, media
nie mogą zastąpić szkoły, rodziny i przyjaciół. Właściwym miejscem na
pobieranie nauki powinna być szkoła. W domu wiedzę uzupełniamy korzystając z
domowej biblioteczki, ponieważ osobista lektura książki, to podstawowa
umiejętność i zamiłowanie człowieka kulturalnego. Zamiast śledzić losy
wymyślonej rodziny w 168 odcinku brazylijskim, troszczymy się przede wszystkim
o własną rodzinę, aby panowała w niej dobra atmosfera, a domownicy umieli o
siebie wzajemnie dbać. Spotkania i rozmowy z przyjaciółmi są cenniejsze od oglądania
telewizyjnych debat, najczęściej mocno naciąganych i na które nie mamy żadnego
wpływu.
Korzystając z
mediów musimy przede wszystkim odpowiedzieć na dwa pytania: czy są wiarygodne?
czy dobrze nam, jako odbiorcom i jako Polakom, życzą? Jeżeli przyłapujemy media
na kłamstwach lub na nieżyczliwości, to nie ma co z takich mediów w ogóle
korzystać. Ich celem bowiem jest nas otumanić i złupić. Nie dajmy się! Bądźmy
na tyle roztropni i opanowani, aby właściwie wybierać. Pewnych programów nie
należy w ogóle oglądać, niech sobie je ogląda kamerzysta i producent, ale
chrońmy przed nimi nasze oczy i uszy, zwłaszcza zaś dusze najmłodszych. Przy
dzisiejszej technice tzw. oglądanie krytyczne jest też pułapką z uwagi na fakt
samego oglądania.
Należy
pamiętać, że czas poświęcony mediom, to czas, który można inaczej wykorzystać,
po swojemu, oryginalnie, a nie przez dołączenie do 100 milionowej widowni.
Warto być pomysłowym i aktywnym na swój sposób, we własnym gronie. Media nie
mogą zastąpić nam kultury życia. Owszem, mogą pomóc, ale tylko te media, o
których wiemy, że są wiarygodne i życzliwe. Z takich mediów możemy korzystać, a
gdy trzeba, to również je wspierać, aby były silne i mogły bronić przestrzeni
życia społecznego dla naszego dobra.
[1] „Kultura polska. 1989-1997”, red. T. Kostyrko. Warszawa 1997, t.1, s. 140.
[2] Radio RMF-FM, ibid., s. 278n.
[3] Arystoteles, „Polityka”, VII,10.
| Aktualności |
Oświadczenia |
Spotkania |
Głos Polonii |
Fakty o UE |
| Antypolonizm |
Globalizm |
Program Rodziny Polskiej |
| Kultura |
Temat Miesiąca |
Poznaj Prawdę |