Z okazji Święta Niepodległości
“Rodzina Polska” składa hołd wszystkim bezprzykładnym bohaterom naszych czasów.
Nasz hołd składamy na ręce pana Pułkownika Antoniego Hedy Szarego, z wyrazami
pamięci, miłości i największej wdzięczności za bezprzykładne bohaterstwo i
poświęcenie. Uwolnił z więzień wielką ilość ludzi, otrzymał cztery wyroki
śmierci i dożywocie. Do dziś przemiły i pogodny.
Niech Pan Bóg błogosławi Panu, Panie Pułkowniku i Wszystkim Bohaterom oraz niech sprawi, aby
Wasz przykład budował następne pokolenia młodzieży.
Rozbijał więzienia -
Płk Heda "Szary"
KOMENDANT
"SZARY"
(Nasz Dziennik z 13-14
października 2001r.)
Pułkownik Antoni Heda "Szary",
żołnierz Armii Krajowej, legenda polskiej partyzantki walczącej o wolność
Ojczyzny z okupantami niemieckim i sowieckim, 11 bm. obchodził jubileusz
85-lecia urodzin. Wbrew metryce, komendant "Szary" nadal jest czynny,
energiczny, pełen poczucia humoru, ale jednocześnie głębokiej troski o losy
kraju, o to, aby Polska była naprawdę Polską. Pułkownik Heda zdecydowanie stoi
na gruncie zasad moralnych i etycznych wynikających z Dekalogu, który dla niego
był zawsze najwyższym prawem, podobnie jak hasło: Bóg, Honor, Ojczyzna było i
pozostaje wyznacznikiem jego postępowania. W PRL "Szary" nie przerwał
walki o suwerenną, niepodległą Polskę. Działał w "Solidarności", był
uważany przez komunistycznych zdrajców za szczególnie niebezpiecznego wroga
systemu, za co m.in. internowano go w Białołęce. Dziś również ma wielu wrogów,
niezłomnie jednak przeciwstawia się im i konsekwentnie broni polskiej racji
stanu oraz dobrego imienia Polski.
A oto jak wspominają swojego komendanta jego "leśni
chłopcy".
NIEZŁOMNY RYCERZ
Porucznik Teofil Stawski ps. "Kret", dowódca starachowickiego
Kedywu:
- Pochodzę z miejscowości Lipsko k/ Iłży,
z rejonu działania zgrupowania "Szarego". Mój ojciec został
zamordowany w Oświęcimiu. W czasie okupacji niemieckiej pracowałem w
Starachowicach jako księgowy, a zarazem, od 1940 r. służyłem jako żołnierz do
zadań specjalnych przy Kierownictwie Walki Cywilnej. Dowódcą grupy był Czesław
Chrząszcz "Żak", po jego rozstrzelaniu przez Niemców objąłem
dowództwo. Zostałem jednak rozpoznany i dowództwo AK poleciło mi ukryć się w
partyzantce.
Miałem wtedy 17 lat. Przez rok służyłem u
"Ponurego". Pewnego dnia jednak zjawił się łącznik i zabrał mnie do
"Szarego", który przygotowywał akcje na niemieckie banki i
potrzebował kogoś znającego ich strukturę oraz kadrę. Potem zostałem już na
stałe u "Szarego".
W WALCE
W 1939 r. "Szary" walczył w 12
dywizji na froncie pod Iłżą, a następnie na Lubelszczyźnie. Przedzierał się
przez zieloną granicę i został schwytany przez NKWD. Siedział w Twierdzy
Brzeskiej. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej trafił do obozu jeńców
rosyjskich, skąd udało mu się zbiec. Po powrocie w strony rodzinne podjął działalność
konspiracyjną. Utworzył batalion Związku Walki Zbrojnej (ZWZ), ale kipiał nadmiarem
chęci konkretnych działań. Pewnego dnia zebrał konspiracyjne wojsko - w sumie około
dwa plutony - które pod jego kierownictwem rozbiło więzienie w Starachowicach.
Uwolniono 80 ludzi, wielu skrajnie wycieńczonych i skatowanych przez Niemców. Z
60, którzy nie chcieli wracać do domów, "Szary" utworzył oddział.
Niemcy nie mogli wprost uwierzyć, że dokonał tego zuchwałego wyczynu
100-osobowy oddział i, aby usprawiedliwić przed przełożonymi swoją bezsilność,
zawyżali liczbę partyzantów do 300. Po tym wyczynie Komenda Okręgu AK pozwoliła
"Szaremu" przejść do partyzantki, czego zawsze bardzo pragnął.
Zaczął od organizowania pieniędzy,
żywności i broni. "Szary" postanowił rozbroić oddział niemiecki
stacjonujący w majątku Pakosław, odległym o 5 km od Iłży. Przebrany za Niemca,
świetnie znający niemiecki Edmund Kamiński "Czerkies", zajechał na koniu,
ostrym tonem kazał strażnikom przywołać niemieckiego dowódcę i zawiadomić, że
zbliża się "niemiecka" jednostka, którą trzeba zakwaterować. Potem
dał zagapionym strażnikom popis woltyżerki. W tym czasie partyzanci, także
poprzebierani za Niemców, na czele z "Szarym", podjechali furmankami,
w których była ukryta broń. Zarzucili koce na druty kolczaste, przeskoczyli
przez mur i ruszyli na wywołanych przez "Czerkiesa" zebranych na
dziedzińcu Niemców. Po wymianie ognia partyzanci zdobyli żywność i uzbrojenie,
w tym karabin maszynowy Mg-34 i pistolet maszynowy. Żołnierze niemieccy, poza
rannymi, zostali rozebrani do bielizny i ustawieni w szeregu. Po drugiej
stronie podwórza zebrała się służba folwarczna, która na polecenie
"Szarego" odśpiewała razem z partyzantami Hymn Narodowy i Rotę.
Niektórzy Niemcy też włączyli się do śpiewu, pewnie z radości, że darowano im
życie. Rannych niemieckich żołnierzy - zgodnie z umowami międzynarodowymi -
opatrzono i odesłano do szpitala. Jeńców zwolniono. "Szary"
przestrzegał rycerskiego trybu postępowania i nigdy nie zabijał żołnierzy przeciwnika,
którzy się poddali. Zasady te nie dotyczyły zbrodniarzy SS i gestapo. Takie postępowanie
"Szarego" wynikało m.in. z chęci nieprowokowania Niemców do
stosowania odpowiedzialności zbiorowej i mszczenia się na miejscowej ludności.
Jesienią 1943 r., po szczegółowym
rozpracowaniu akcji i moim wywiadzie, "Szary" poprowadził nas na
fabrykę zbrojeniową w Starachowicach. Przebrani za Niemców m.in. w strojach
tyrolskich i Hitlerjugend oraz w roboczych kombinezonach opanowaliśmy fabrykę,
rozpruliśmy kasę pancerną i wynieśliśmy w workach 2 mln zł i broń.
Aby zdobyć ubrania i obuwie dla
żołnierzy, "Szary" wysłał do Lipska drużynę, która opanowała magazyny
pocztowe, gdzie Niemcy trzymali odzież dla pracowników poczty. Przywieziono
kilka wozów czapek - narciarek, obuwia, mundurów. Ponieważ butów było w
nadmiarze, "Szary" polecił, aby podczas powrotu nocą przez biedne wioski
pod lasem, postawić przed drzwiami domów każdemu gospodarzowi parę nowiuteńkich
butów. Bardzo żałował, że nie zobaczy ich min, kiedy o świcie znajdą te
prezenty.
POSTRACH I LEGENDA
Pułkownik Heda pochodził ze wsi, rozumiał
więc i cenił rolników. Uważał, że konspiracyjne wojsko powinno chronić ludność
przed wrogiem i pomagać jej. Wlepiał po 50 pasów nie tylko kolaborantom, ale
często i swoim "leśnym", kiedy przyszło im do głowy zabrać coś ze
wsi. Płacił gospodarzom za żywność lub szyte po cichu kożuchy itp. Nadmiar
produktów żywnościowych czy inwentarza rozdawał biednym. Zatrzymywał ciężarówki
ze zbożem zabranym przez Niemców w ramach kontyngentów i oddawał je chłopom.
Ludzie uwielbiali go; kochali swojego komendanta i byli szczęśliwi, jeśli zatrzymał
się u nich na kwaterze.
W maju 1944 r. Komenda Okręgu AK
skierowała oddział "Szarego" bliżej Kielc. Mieszkańcy lasów
starachowickich i okolic byli załamani. Z "Szarym" czuli się pewnie i
bezpiecznie, teraz bali się, że Niemcy uznają, iż są bezkarni. Powszechnie
panowało przekonanie, że nawet w beznadziejnej sytuacji "Szary" zjawi
się jak niezłomny rycerz i uratuje. Schwytani w Starachowicach chłopcy,
zamknięci w wagonach towarowych i wiezieni na roboty do Rzeszy, pocieszali się
wzajemnie: "Nie martwcie się! 'Szary' nas uwolni".
BEZWZGLĘDNY DLA WROGÓW
"Szary" nie był ryzykantem, ale
jego odwaga graniczyła z zuchwałością. Czasem prosiliśmy go, żeby się
oszczędzał. Wtedy odpowiadał: "Nic mi nie będzie, Matka Boska mnie
uchroni". Był i pozostaje głęboko wierzącym człowiekiem. Z jego inspiracji
o świcie, przy wtórze ptaków, w leśnym obozie śpiewaliśmy "Kiedy
ranne", a wieczorem "Wszystkie nasze dzienne sprawy". W każdą
niedzielę przyjeżdżał do nas furką ksiądz przebrany za chłopa; odprawiał Mszę
św., spowiadał.
Heda był twardy, wymagał natychmiastowego
wykonania rozkazu, nie znosił kłamstwa ani lizusostwa. Był bezwzględny dla
hitlerowskich zbrodniarzy oraz dla zdrajców i kolaborantów - zanim jednak
został wykonany wyrok, "Szary" kazał drobiazgowo sprawdzać, czy
doniesienie na zdrajcę nie jest spowodowane chęcią zemsty i czy nie jest prowokacją.
Przy tym wszystkim "Szary" miał bardzo wrażliwe serce na ludzką biedę,
nieszczęście. Nie wypuścił żołnierza na przepustkę do domu, zanim wcześniej nie
spytał o jego rodzinę i warunki materialne. Gdy dowiedział się, że żołnierz ma
tylko matkę wychowującą jego nieletnią siostrzyczkę, kazał wydać urlopowanemu
kilka kilogramów słoniny i cukru. "Zanieś matce - powiedział - może to
choć trochę ulży jej w trudnym życiu". O żołnierzy dbał jak o własnych
synów. Kiedy byli w zagrożeniu, natychmiast spieszył im z pomocą. Wielu
zawdzięcza mu życie, ja również. W czerwcu 1944 r. gestapo dopadło mnie i
kolegów w pociągu jadącym w kierunku Końskich. Znaleźli broń i amunicję, którą
partyzanci wieźli do oddziału. Po śledztwie i biciu, zostałem wpisany na listę
więźniów, którzy mieli na drugi dzień rano zostać wywiezieni na rozstrzelanie.
Powiadomiony o tym "Szary", z miejsca zorganizował akcję. Po zażartej
walce nasi pokonali załogę niemiecką i wystrzelali żandarmów jadących im na
pomoc. Więźniów - w tym i mnie - uwolnili, listę zniszczyli -wspomina
"Kret".
ZAWSZE W OPORZE
Rozbicie więzienia w Kielcach i
uwolnienie kilkuset torturowanych przez UB żołnierzy patriotycznego podziemia,
"Szary" przypłacił wielką tragedią osobistą. Poszukujący go ubecy
aresztowali jego rodzinę. W czasie "przesłuchania" zakatowani zostali
dwaj jego bracia i szwagier, którzy nie chcieli powiedzieć, gdzie ukrywa się
"Szary". Mimo to płk Heda planował jeszcze rozbicie więzienia na
Mokotowie przy Rakowieckiej, ale nie zdążył - rozpoznał go alowiec, wówczas już
żołnierz KBW i w 1948 r. "Szary" został aresztowany. Otrzymał cztery
wyroki śmierci, w końcu dostał dożywocie. Siedział na Rakowieckiej, w Rawiczu i
we Wronkach. Wyszedł w 1956 r.
DAWAŁ PRZYKŁAD ODWAGI
A jaki był płk Antoni Heda jako dowódca?
Oto co pisze w swoich wspomnieniach z czasów wojny, w książce "Lasy i
ludzie" (Warszawa 1993 r.) żołnierz AK Marian Langer "Brzoza",
leśnik, kawalerzysta:
- Mieszkając w głębi dużych lasów, miałem
w okresie wojny okazję poznać wielu dowódców oraz wiele oddziałów leśnych AK,
BCh i nawet NSZ. Żaden z nich nie mógł się równać z oddziałem
"Szarego" i z nim samym. Heda, pracując do wybuchu wojny w przemyśle
zbrojeniowym, był uczulony na działalność obcego wywiadu. To uczulenie weszło
mu w krew. Potrafił znakomicie dostrzegać wszelkie niebezpieczeństwa ze strony
wywiadu wroga i wiedział, jak postępować, aby wróg był bezsilny. Przede
wszystkim starał się bezwzględnie zachować tajemnicę miejsca postoju oddziału.
Kontakty ze światem zewnętrznym mogły być prowadzone przez nielicznych i
pewnych łączników. Nikomu nie wolno było opuścić oddziału, a jeśli kogoś wypuszczał
do domu, to musiał być całkowicie pewny tej osoby, że nie zdradzi miejsca
postoju. (...)
Na jednym miejscu nie przebywał nigdy
dłużej jak 3-4 dni. Starał się, aby jak najmniej ludzi go znało. Gdy z innych
organizacji lub oddziałów przybywali przedstawiciele, aby z nim porozmawiać,
często zastępował swoją osobę kimś innym, a sam przysłuchiwał się rozmowie z
boku. Planowane akcje utrzymywał w tajemnicy przed ludźmi z oddziału do
ostatniej chwili. "Szary" zakładał fikcyjnie, że w oddziale ma
szpiega i starał się tak postępować, aby ten wyimaginowany szpieg nie miał
możliwości żadnego ruchu. Często powtarzał, że warunki walki trzeba
przeciwnikowi narzucić, a nie przyjmować jej tam, gdzie on by chciał. Terminy i
miejsca spotkań wyznaczał sam. W boju świecił przykładem odwagi i
nieustępliwości, pewności siebie i konsekwencji działania. Wszystkie te cechy
wpływały korzystnie na podległych mu żołnierzy, którzy wiedzieli, że dowódca
nigdy nie zawiedzie i sami starali się być podobni do niego. Wszystkie akcje
"Szarego" były udane, przy bardzo niewielkich stratach własnych lub
bez strat - pisze "Brzoza".
Grażyna Dziedzińska
| Aktualności |
Oświadczenia |
Zaproszenia |
Głos Polonii |
Fakty o UE |
Antypolonizm |
|
Globalizm |
Program Rodziny Polskiej |
Kultura |
Temat Miesiąca |
Poznaj Prawdę |
|
Samorządy |
Bezrobocie |
Prawda historyczna |
Listy |