Powrót     Strona Główna Rodziny 
			Polskiej
Michalkiewicz o Balcerowiczu

 

"Myśląc Ojczyzna"

red. Stanisław Michalkiewicz (2009-12-23)

 

Rocznica Balcerowicza

 

Szanowni Państwo!

 

Wśród wielu okrągłych rocznic, w jakie szczególnie obfitował kończący się właśnie rok, nadeszła wreszcie i ta. Mam oczywiście na myśli 20 rocznicę uchwalenia przez Sejm pakietu ustaw, który przeszedł do historii pod nazwą "planu Balcerowicza". Promotorem tych ustaw był bowiem Leszek Balcerowicz, piastujący w rządzie premiera Mazowieckiego stanowisko wicepremiera i ministra finansów. Premierowi Mazowieckiemu Leszka Balcerowicza nastręczył pan Waldemar Kuczyński, pełniący obowiązki "zausznika". Kto nastręczył Leszka Balcerowicza panu Kuczyńskiemu, żeby z kolei on nastręczył go premierowi Mazowieckiemu - tego już nie wiemy. Może zresztą nikt mu go nie nastręczał, bo w środowisku legendarnych przywódców "Solidarności", wśród których kręcił się również pan dr Waldemar Kuczyński, Leszek Balcerowicz nie był całkiem nieznany. Ten pracownik naukowy w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu, w 1980 roku został ekonomicznym ekspertem "Solidarności", a po podjęciu przez generała Jaruzelskiego tak zwanej suwerennej decyzji o stanie wojennym - nawet wystąpił z PZPR. W nagrodę za to partia pozwoliła mu odbyć zagraniczne staże naukowe, podczas których mógł zapoznać się on z teoriami Jeffreya Sachsa, o którym Guy Sorman pisał w jednej ze swoich książek, że doradza ludziom, "jak umrzeć wyleczonym".

Wprawdzie obecnie panujący nam premier Donald Tusk mówił mi kiedyś, że Leszek Balcerowicz to etatysta, który tylko udaje wolnorynkowca, ale w oczach Salonu, a także - niestety - wielu swoich krytyków, Leszek Balcerowicz cieszy się nie tylko opinią wolnorynkowca, ale wręcz wyroczni w sprawach wolnej gospodarki. W tej kwestii łatwo o dysonans poznawczy, bo jeśli słucha się publicznych wystąpień Leszka Balcerowicza, albo czyta jego felietony z okresu, gdy nie pełnił żadnej funkcji państwowej, to sprawia on wrażenie absolutnego wolnorynkowca. Kiedy jednak analizować jego poczynania z okresu, kiedy miał władzę, albo przynajmniej - wpływ na gospodarkę, to już takiej pewności nie mamy. Kim pan jest naprawdę, doktorze Sorge?

Ten dysonans poznawczy sprawia, że Leszek Balcerowicz bardzo często bywa przez swoich przeciwników, do których zaliczał się między innymi pan Andrzej Lepper, krytykowany nie za to, za co powinien, a za to, co robił dobrze.. Nawiasem mówiąc uważam, że właśnie pan Andrzej Lepper jest ubocznym produktem Leszka Balcerowicza, a konkretnie - jego planu zawartego we wspomnianym pakiecie ustaw.

Te ustawy zostały uchwalone przez ówczesnych posłów bez czytania. W każdym razie nie czytała ich całkiem spora część, która za nimi głosowała tylko dlatego, że taki był rozkaz. Jak pamiętamy, brzmiał on, że "wobec planu Balcerowicza nie ma alternatywy". A o tym, że posłowie oddali głos za tymi ustawami bez znajomości nie tylko ich skutków, ale nawet treści, wiem od nich samych. Kiedy bowiem w pierwszych miesiącach roku 1990 zaczęły objawiać się skutki "planu Balcerowicza", podnieśli oni straszliwe lamenty. Słysząc te lamenty zwracałem im uwagę, że przecież za tymi ustawami głosowali, a skoro tak, to dlaczego teraz lamentują nad ich skutkami, które można było przewidzieć już choćby przeglądając te ustawy? Na to odpowiadali, że wcale tych ustaw nie czytali, a głosowali za nimi, bo taki był rozkaz. Warto o tym pamiętać, bo w tej dziedzinie nic się nie zmieniło, może z wyjątkiem tego, że teraz propozycje nie do odrzucenia naszym mężykom stanu składa Bruksela.

Jednym z ważnych elementów "planu Balcerowicza" była ustawa o uporządkowaniu stosunków kredytowych. Wprowadzała ona tzw. "zmienną stopę oprocentowania" kredytów. Jeśli na przykład umowa z bankiem opiewała na 4 procent rocznie, to zmienna stopa oprocentowania sięgała 40 procent miesięcznie. Stawiało to kredytobiorców w bardzo trudnej sytuacji, często na granicy bankructwa. Ale na tym nie koniec, bo jednocześnie, dla symetrii, Leszek Balcerowicz wprowadził wysokie oprocentowanie lokat terminowych w bankach komercyjnych. Sięgały one nawet 100 procent. Trzecim elementem tej operacji było zamrożenie kursu walutowego; za dolara płacono 9 500 złotych.

W ten sposób uruchomiony został osobliwy przepływ pieniędzy. Kredytobiorcy - a warto pamiętać, że w tamtym okresie kredyty brali bogatsi chłopi i drobni przedsiębiorcy, a więc zalążek przyszłej polskiej klasy średniej - więc ci kredytobiorcy byli bezlitośnie drenowani przez banki przy pomocy opisanej już zmiennej stopy oprocentowania. A co się dalej działo z wydrenowanymi w ten sposób pieniędzmi? Otóż finansiści, głównie ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, przyjeżdżali do Polski z dolarami, wymieniali je po 9 500 złotych za sztukę, pieniądze umieszczali na lokatach, a po upływie roku - odbierali je w ilości dwukrotnie powiększonej, wymieniali je na dolary po tym samym kursie 9,5 tysiąca i zadowoleni wracali do domu. Potem nawet słychać było, że chcieli przyznać Leszkowi Balcerowiczowi Nagrodę Nobla. Specjalnie mnie to nie dziwi, bo i ja byłbym mu wdzięczny, gdyby zorganizował mi takie alimenty.

Ale ten element "planu Balcerowicza" pociągnął za sobą nie tylko przedstawione przed chwila skutki ekonomiczne. Miał on również następstwa polityczne w postaci przetrącenia kręgosłupa zalążkowi polskiej klasy średniej, która po tym uderzeniu nie może dojść do siebie aż po dzień dzisiejszy. No dobrze - ale dlaczego właściwie Leszek Balcerowicz to zrobił? Wiedzieć tego na pewno nie mogę, bo pan profesor Balcerowicz mi się nie zwierza. Mogę natomiast zwrócić uwagę, że przetrącenie kręgosłupa tej zalążkowej polskiej klasie średniej eliminowało potencjalną konkurencję dla komunistycznej nomenklatury, która po sławnej transformacji ustrojowej poszła, jak to się mówi, "w biznesy", korzystając z forsy ukradzionej za pośrednictwem spółek nomenklaturowych, pod osłoną "surowych praw stanu wojennego", wprowadzonego, jak wiadomo, na mocy tak zwanej suwerennej decyzji generała Jaruzelskiego. Wprawdzie mimo stworzenia takich monopolistycznych warunków, nie wszystkim szczęście dopisało i taki na przykład Ireneusz Sekuła musiał aż trzy, czy nawet cztery razy do siebie strzelać, zanim pożegnawszy się z rodziną, popełnił samobójstwo - ale szczęściarze do dzisiaj nie mogą się generała Jaruzelskiego za to nachwalić i lansują go na bohatera, a kto wie, czy nawet nie świątka narodowego.

Widzimy zatem, że przynajmniej ten fragment "planu Balcerowicza" stanowił istotny element budowy i umacniania w Polsce kapitalizmu kompradorskiego, w którym - w odróżnieniu od kapitalizmu zwykłego - o dostępie do rynku i możliwości funkcjonowania na nim, decyduje przynależność do sitwy, której najtwardszym jądrem jest wywiad wojskowy z peerelowskim rodowodem. Ten model kompradorski jest praźródłem bardzo wielu, jeśli nie większości trapiących nasz kraj patologii i sprawia, że narodowy potencjał ekonomiczny jest wykorzystany w stosunkowo niewielkim procencie. Leszek Balcerowicz ma w jego powstaniu i umocnieniu nieprzemijający udział.

Mówił Stanisław Michalkiewicz

 

 

Źródło: http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=19530

 


Link Nasz Dziennik
Powrót
|  Aktualności  |  Prawo do życia  |  Prawda historyczna  |  Nowy wymiar heroizmu  |  Kultura  | 
|  Oświadczenia  |  Zaproszenia  |  Głos Polonii  |  Fakty o UE  |  Antypolonizm  |  Globalizm  | 
|  Temat Miesiąca  |  Poznaj Prawdę  |  Bezrobocie  |  Listy  |  Program Rodziny Polskiej  | 
|  Wybory  |  Samorządy  |  Polecamy  | 
|  Przyroda polska  |  Humor  | 
|  Religia  |  Jan Paweł II  | 
do góry