Powrót     Strona Główna Rodziny 
			Polskiej
prof

prof. dr hab. Piotr Jaroszyński

Kto tu jest faszystą?

 

Współcześni politycy lewicowo-liberalni nie szczędzą inwektyw i oszczerstw kierowanych pod adresem prostych, przywiązanych do tradycji ludzi. Na tę tradycję składają się religia i ojczyzna. Jest to świętość, którą nie wolno kupczyć, której nie można ani zamienić, ani sprzedać.

 

Propaganda lewicowo-liberalna jest bezwzględna: ktokolwiek okazuje szacunek i miłość wobec Kościoła i własnego narodu, kto nie daje się omamić utopijnym i fikcyjnym iluzjom jakże prymitywnie pojmowanego szczęścia, bo opartego tylko na posiadaniu, ten odsądzany jest od czci i wiary, jest określany mianem nacjonalisty, szowinisty, ksenofoba, faszysty i fundamentalisty. Epitety te, wypowiedziane jednym tchem, przyprawiają o zawrót głowy. Pojawiają się nie tylko w lepkich brukowcach, ale również płyną z ust dystyngowanych polityków, których na pierwszy rzut oka trudno byłoby posądzić o takie myśli i o takie uczucia. A jednak propaganda socjalistyczna nie zna granic, co dawniej było swoiste dla Wschodu, dziś zadomowiło się na Zachodzie. Tym wymarzonym Zachodzie, który całkowicie zatraca swoje oblicze i swoją duszę. Dla którego demokracja i tolerancja to tylko fasady umożliwiające postawienie na swoim, czyli wydrenowanie społeczeństwa z wiary i tradycji, z etyki i sumienia. Kto broni sumienia, jest faszystą, kto broni ojczyzny, jest nacjonalistą, kto broni wiary, jest fundamentalistą. Aż dziw bierze, jak nisko upadła polityczna kultura Zachodu.

Artur Schopenhauer, XIX-wieczny filozof niemiecki (choć urodzony w Gdańsku), napisał krótką książeczkę pt. "Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów". Pisana w dobrej wierze stała się podręcznikiem instruktażowym w różnego rodzaju szkoleniach polityków i redaktorów partyjnych. Śledząc arsenał słownej manipulacji zawarty w tym dziełku, dostrzegamy, że zachowuje swą aktualność, że nadal szkolenia prowadzone są wedle sprawdzonych wzorów, nie tylko w Polsce i w Rosji, ale także na Zachodzie. Jeżeli bowiem Polaków obrzucono ostatnio inwektywami w rodzaju, że są nacjonalistami i szowinistami, to jest to zastosowanie sposobu nr 12. Polega on na użyciu takiej nazwy, która ośmiesza lub potępia dany pogląd lub osobę. Schopenhauer pisze: zamiast "duchowny" powiedz "klecha", zamiast "pobożność", powiedz "zabobon". Dziś zamiast "patriota" powiedz "nacjonalista", "ksenofob" lub "szowinista". Efekt będzie ten sam.

 

Nacjonalizm przylgnął do ideologii nazistowskiej, do bogatych i uzbrojonych po zęby Niemców, którzy wypowiedzieli wojnę Polsce, Europie, światu. Czy Polacy są nacjonalistami? Zabiedzeni i oszukiwani, poutykani w betonowych blokach; gdy po wojsku zostało kilka jednostek specjalnych i orkiestra reprezentacyjna; w niczym nie przypominają owych "nacjonalistów", do których ich się przyrównuje. Polacy nie zagrażają ani nie grożą Europie i światu. Domagają się tylko prawa do sprawiedliwej Ojczyzny, która jest ich Ojczyzną od ponad tysiąca lat. Czy boją się obcych? Niektórych tak. Bo byli już u nas obcy nie raz. Byli w czasie potopu szwedzkiego, w czasie zaborów, w czasie okupacji, byli po wojnie, budując przy pomocy łagrów i więzień porządek pojałtański. Kto był napadnięty lub oszukany, musi się bać, jeśli jest człowiekiem o zdrowych zmysłach.

 

Fundamentalizm nie stanowi domeny katolicyzmu. Katolicyzm bowiem opiera wiarę na wolności sumienia, a od polityki żąda moralności. Nikt nikogo nie zmusza do wiary w Chrystusa, ale domaga się, w imię praw ogólnoludzkich, aby życie społeczne było moralne. Żeby w majestacie prawa nie ustanawiać praw antyludzkich, żeby politycy bezkarnie nie oszukiwali i nie okradali Narodu, żeby nie pozwalali sobie na bluźnierstwa popełniane w imię tzw. wolności sztuki. Dzisiejsi luminarze polityki bardziej niż religii boją się moralności, chcą być wyjęci spod sumienia, chcą dyktować sumieniu Narodu, co jest słuszne, a co naganne, inaczej dziś, a inaczej jutro. Dowolnie, według swojego widzimisię, lub dla własnych interesów.

Ludzi, których zubożono i których okrada się w dalszym ciągu z ich narodowej własności i narodowego dziedzictwa, nazywać "nacjonalistami", ludzi, dla których jedyna nadzieja i ostoja godności leży właśnie w religii, nazywać "fundamentalistami", to doprawdy brak kultury i taktu. Chyba że mamy tu do czynienia ze sposobem nr 14 ze wspomnianej już książeczki Schopenhauera. Jest to tzw. bezczelny manewr. I chyba inaczej tego nie można nazwać.

 

Politycy, którzy powinni świecić przykładem wiedzy, kultury i moralności, gdy są u władzy, zachowują się arogancko i z wielkim tupetem, a gdy odchodzą, wystawiani są na pośmiewisko. Nie mogą być ani nauczycielami, ani sumieniem narodów. Narody zaś nie mogą powierzać im swego sumienia. Dlatego tym bardziej słysząc wrogie i nieprzyjazne inwektywy rzucane przez polityków pod adresem społeczeństwa, starajmy się zachować naszą godność, która właśnie płynie z wiary, i naszą dumę, która płynie z narodowości. Tylko w ten sposób ocalimy ludzkie oblicze naszego kraju, choć przyjdzie nam mierzyć się z niejedną potęgą. Wiara i sumienie to nie jest nacjonalizm ani fundamentalizm, to największy skarb, który stoi na straży prawdziwej godności.

prof. dr hab. Piotr Jaroszyński

 


Link Nasz Dziennik
Powrót
|  Aktualności  |  Prawo do życia  |  Prawda historyczna  |  Nowy wymiar heroizmu  |  Kultura  | 
|  Oświadczenia  |  Zaproszenia  |  Głos Polonii  |  Fakty o UE  |  Antypolonizm  |  Globalizm  | 
|  Temat Miesiąca  |  Poznaj Prawdę  |  Bezrobocie  |  Listy  |  Program Rodziny Polskiej  | 
|  Wybory  |  Samorządy  |  Polecamy  | 
|  Przyroda polska  |  Humor  | 
|  Religia  |  Jan Paweł II  | 
do góry